Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/79

Ta strona została uwierzytelniona.

ści policzkują i odtrącają, właśnie w dniu spodziewanego tryumfu, będącego nagrodą za obywatelskie jego zasługi. Wszak jeszcze za czasów Cesarstwa, marzył i pracował tylko dla przygotowania Rzeczypospolitej! Celowi temu poświęcił życie i mienie, walczył, cierpiał prześladowanie, a po okropnościach wojny, po nieprzyjacielskiemu najeździe, po większych bo jeszcze boleśniejszych okropnościach wojny cywilnej — wreszcie doczekał się spełnienia swej idei i Rzeczpospolitą utrwalił, pomimo zaciętego oporu przeciwnych jej stronnictw. Lecz oto teraz, gdy ta Rzeczpospolita jest tryumfującą, w pełni życia, on, jej założyciel, nagle usuniętym zostaje od jej steru, jest jakby obcoprzybyszem, człowiekiem minionej epoki, a otaczające go nowe pokolenie innym przemawia dziś językiem, innych broni ideałów!.. Tak więc przyszło mu patrzeć na upadek wszystkiego co ukochał, wszystkiego co czcił, wszystkiego co dawało mu siłę i było bodźcem do zwycięztwa. Współtowarzysze przeprowadzonych planów i dokonanych prac, już się rozpierzchli a on jeden pozostał! Ach, jakże szczęśliwym jest Gambetta, że się wcześnie położył do grobu! Uniknął goryczy zatruwającej ostatnie dni garstki pozostałych dawnych bojowników, na których młode pokolenie spogląda z wyższością i nieledwie z politowaniem, uśmiechając się pobłażliwie nad wyszłym z mody dobrodusznym ich ro-