Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/89

Ta strona została uwierzytelniona.

nie wystarczają dwie, dopiero co słyszane mowy oskarżonych ministrów. Jest on przeciwnikiem ustanowienia komisyi śledczej, lecz zdaniem jego, winowajców, jeżeli się tutaj znajdują w danym wypadku, należy oddać w ręce sprawiedliwości. Na zakończenie, Vignon potrącił lekko o wzrastający wpływ duchowieństwa we Francyi, nadmieniając, że nie należy poddawać się postronnym kierunkom, bo równie niebezpieczną jest dyktatura na czele rządu, jak i rozbudzenie dawnego teokratycznego ducha.
Mowa Vignona była przerywana często powtarzanemi słowami na wszystkich ławach Izby „bardzo dobrze, bardzo dobrze!“ A gdy skończył, ozwały się tu i owdzie lekkie oklaski. Izba odzyskała utraconą równowagę, a położenie zarysowało się tak wyraźnie, że Mège, który miał zamiar raz jeszcze przemówić, wstrzymał się, osądziwszy całą tego bezużyteczność. Ogólnie zauważono spokojne zachowanie się Monferanda, który słuchał przemawiającego Vignona z widoczną życzliwością, jakby pragnąc ujawnić uszanowanie, rozbudzone w nim przez zdolnego przeciwnika. Barroux zaś od chwili lodowatego przyjęcia, jakiego doznał ze strony Izby, siedział nieruchomie na swej ławce, blady jak trup, rozbolały i zmiażdżony gruzami zwalonego świata, którego był ostatnim przedstawicielem.
— No, sprawa skończona! — zawołał Massot. — Ministeryum przepadło! Ten Vignon, to zuch, a