Strona:PL Zola - Paryż. T. 2.djvu/93

Ta strona została uwierzytelniona.

townej, a okazało się, że Viguon sformułował go zbyt ostro. Ministeryum postawiło wniosek, by bez komentarzy zatwierdzić zwykły porządek dzienny, lecz propozycya ministerym upadła i wreszcie większością dwudziestu pięciu głosów, Izba przyjęła porządek dzienny Vignona. Część lewicy przyłączyła się do prawicy i do grupy socyalistów. Otrzymany rezultat wywołał nowe rozgorączkowanie całej sali, a nawet publiczności w trybunach.
— Zatem mamy ministeryum Vignona! — zawołał Massot, wychodząc wraz generałem i z Piotrem. Ale Monferrand uratował się, na miejscu Vignona, nie bardzobym się z tego cieszył! Monferrand, to ryba, której strzedz się należy!
Wieczorem, w dworku Piotra, odbyło się pożegnanie, pełne prostoty a zarazem wzruszającej podniosłości. Gdy Piotr, zasmucony tem, czego był świadkiem w Izbie, lecz uspokojony o los brata, zdał mu szczegółową sprawę, Wilhelm oświadczył, że zaraz nazajutrz powróci do siebie na Montmartre i rozpocznie zwykłe swe życie, oddane wyłącznie pracy. A ponieważ Mikołaj Barthèsa miał dziś jeszcze wyjechać z Paryża, zatem dworek Piotra, opuszczony przez czasowych gości, był znów skazany na głuchą ciszę i samotność.
Teofil Morin, zawiadomiony przez Piotra stawił się na umówioną godzinę. We czterech zasiedli