że nieustannie o nich myślał, niezdecydowany jeszcze w obec prac tak olbrzymich. Świeżo zawiązany stosunek życzliwości pani Karolina zacieśniła teraz, interesując się żywo urządzeniem domu Saccarda, który, żyjąc po kawalersku i wydając bezpożytecznie znaczne sumy, tem gorzej był obsłużony, im liczniejszą utrzymywał służbę. Człowiek ten, słynny ze swej energii i umiejętności wykrywania oszustw na wielką skalę popełnianych, znosił w domu nieład, nie kładąc tamy marnotrawstwu, które potrajało jego wydatki. Nieobecność kobiety dawała się tu odczuwać dotkliwie w najmniejszych nawet drobiazgach. Zauważywszy różne nadużycia, Karolina zaczęła najprzód udzielać mu rad, potem kilkakrotnie wdała się w to osobiście i oszczędziła mu dość znacznego wydatku aż wreszcie pewnego dnia Saccard żartem zapytał, czy nie zechciała by podjąć się zarządzania jego domem. Dlaczegożby nie?.. oddawna przecież szuka miejsca nauczycielki, czemużby nie miała zatem przyjąć bardzo przyzwoitego zajęcia dopóty przynajmniej, dopóki nie znajdzie innej pracy?...
Propozycya uczyniona żartem została przyjętą pod rozwagę. Nie jest-że to pracą? a wyznaczona przez Saccarda pensya trzystu franków miesięcznie czyż nie będzie znaczną ulgą dla jej brata? Po namyśle zgodziła się wreszcie i w przeciągu tygodnia zreformowała dom cały; odprawiwszy kucharza i żonę, zgodziła kucharkę, która
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/102
Ta strona została skorygowana.