Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/104

Ta strona została skorygowana.

że ona, filozofka, uczona, stała się teraz gospodynią, zarządzającą domem rozrzutnika, do którego przywiązała się szczerze, podobnie jak przywiązujemy się do niesfornych dzieci. Oczarowany jej urokiem, Saccard liczył, że różnica wieku pomiędzy nimi wynosi zaledwie lat czternaście i przez czas jakiś zadawał sobie pytanie, coby się stać mogło, gdyby pewnego wieczoru schwycił ją w objęcia. Czyż prawdopodobną było rzeczą, aby od lat dziesięciu, od czasu przymusowej ucieczki z domu męża, od którego doznała więcej razów niż pieszczot, pani Karolina pędziła życie samotne, tułając się z bratem na obcyznie i niekochając nikogo? Może ustawiczna zmiana miejsca uchroniła ją właśnie od tego? A przecież Saccard wiedział, że jeden z przyjaciół jej brata, pan Beaudoin, kupiec, który pozostał w Bajrucie i którego powrotu spodziewano się wkrótce, zakochał się w niej i pragnął ją poślubić, czekając tylko chwili skonu jej męża, który dotknięty szałem pijackim, dogasał w domu waryatów.
Widocznie akt małżeństwa stanowić miał w tym razie uprawnienie stosunku łatwego do usprawiedliwienia, naturalnego poniekąd. Jeżeli zatem pani Karolina posiadała jednego wielbiciela, dlaczegóżby on nie miał zostać drugim? Dotąd nie pomyślał jednak nigdy o wprowadzeniu w czyn tych marzeń: ilekroć widząc ją przechodzącą i podziwiając jej postawę, powtarzał w myśli owo pytanie, coby się stało, gdyby ją pocałował — wnet