ona żyć, zaznać szczęścia z człowiekiem, któryby ją kochał prawdziwie; ale nie chcąc powiększać boleści matki, udawała obojętność, wyśmiewała się z małżeństwa, dowodząc, że ma powołanie do stanu staropanieńskiego. Nocami tylko, ukrywszy twarz w poduszkach, gorzkiemi łzami opłakiwała swoje samotne, bezcelowe życie. Kosztem prawdziwych cudów oszczędności ze skąpstwem graniczącej, hrabina odłożyła dwadzieścia tysięcy franków, mających stanowić posag Alicyi; udało jej się też uratować trochę kosztowności, bransoletkę, kilka pierścionków i kolczyków przedstawiających wartość około dziesięciu tysięcy franków. Nie śmiała nawet wspominać komukolwiek o tak skromnej wyprawie i o równie skromnym posagu, który mógł starczyć zaledwie na opędzenie pierwszych wydatków w razie, gdyby oczekiwany konkurent zjawił się wreszcie. A jednak nie traciła nigdy nadziei, walczyła rozpaczliwie, nie chcąc się wyrzec praw urodzeniu jej należnych; wyniosła i dbała o zachowanie pozorów, nigdy nie wychodziła pieszo, nie zmiejszyła ani o jedną potrawę wieczornych swych przyjęć, ale skąpiła sobie we wszystkiem w życiu domowem, tygodniami całemi jadała kartofle bez okrasy, aby dołożyć z piędziesiąt franków do wiekuiście niewystarczającego posagu córki. Niestety! pomimo tylu dowodów bolesnego i bezowocnego bohaterstwa, położenie majątkowe stawało się coraz smutniejszem!
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/113
Ta strona została skorygowana.