Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/123

Ta strona została przepisana.

ofiarą których wsie całe padają. Przejęta gniewem, zapytywała, czy człowiek ma prawo niszczyć dzieło natury — błogosławiony ten kraj tak piękny, tak uroczy, w którym spotkać można wszystkie klimaty: i równiny skwarem słonecznym spalone, i stoki gór, gdzie łagodny wietrzyk powiewa i niebotyczne szczyty wiecznemi śniegami pokryte. Miłość do życia, gorąca nadzieja budziły się znowu w jej sercu na samą myśl, że potęga wiedzy i spekulaoyi — niby różczka czarnoksięska ożywić znów może tę krainę odrętwiałą w tyloletniem uśpieniu.
— Tak! — wołał z zapałem Saccard — dokoła tego wąwozu, który pani narysowałaś, niema teraz nic, prócz głazów i kamieni, ale niechno tylko rozpocznie się eksploatacya kopalni srebra, wnet stanie tu wioska, która potem w miasto urośnie!... Urządzimy nowe tamy we wszystkich tych portach zasypanych piaskiem i wkrótce wielkie okręty przybijać będą do brzegów, do których dziś małe łódki nawet nie mają dostępu... A na wyludnionych dolinach, na pustych wzgórkach ozwie się tętno nowego życia, skoro tylko przerżniemy je siecią dróg żelaznych!... Tak! zobaczysz tam pani wykarczowane lasy, uprawne pola, nowe drogi i kanały, nowe wioski, miasta i rojące się tłumy ludności!... Życie powróci tu podobnie jak chory powróci do sił, gdy w żyły jego wpuścimy krew zdrową.. Cudów tych pieniądz dokona!