— Tak, byłoby mi to bardzo przykrem — z uśmiechem odparła już uspokojona. — Zresztą — dodała — przyznaj pan, że nie wiele ci na tem zależy?
— O! przeciwnie! ubóstwiam panią!
— Nie, nie mów pan tego... tyle innych spraw powinno pana teraz zajmować! Zresztą, zachowam dla pana uczucie najszczerszej przyjaźni, jeżeli okażesz się tak czynnym i energicznym, jak mi się wydajesz i jeżeli dokonasz tych wielkich projektowanych przedsięwzięć. Wierzaj mi pan, przyjaźń jest więcej wartą od miłości.
Saccard uśmiechał się, słuchając, a jednak ogarniało go uczucie wstydu i zakłopotania... Ona go nie chce teraz... Nie jest że rzeczą śmieszną posiąść kobietę raz tylko, przypadkowo?... W istocie jednak tylko jego miłość własna na tem cierpiała.
— A zatem pozostaniemy tylko przyjaciółmi? — zapytał.
— Tak, stanę się pańską towarzyszką i pomocnicą. Odtąd będziemy przyjaciółmi, serdecznymi przyjaciółmi.
Pochyliła głowę ku niemu a on, pokonany, przyznając jej słuszność, na znak zgody pocałował ją w oba policzki.