Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/133

Ta strona została przepisana.
III.

Przetłomaczony przez Zygmunta list niskiego bankiera był przychylną odpowiedzią, której Saccard oczekiwał, aby projektowany interes puścić w ruch w Paryżu. Postanowił on niezwłocznie wziąć się do dzieła, przekonany, że tegoż dnia jeszcze przed nadejściem nocy uda mu się utworzyć syndykat, o istnieniu którego chciał się zapewnić dla umieszczenia piędziesięciu tysięcy pięciuset frankowych akcyj towarzystwa, które miało się zawiązać z kapitałem dwudziestu pięcia milionów franków.
We dwa dni potem, obudziwszy się rano, wyskoczył z łóżka uradowany. Udało mu się wreszcie wpaść na myśl, jaką nazwę dać towarzystwu; wynalazł szyld, którego oddawna już szukał bez skutecznie. Wyrazy: „Bank powszechny“ zamigotały mu nagle przed oczyma, jaśniejąc płomienistemi głoskami na tle ciemnego jeszcze pokoju.
— Bank powszechny! — ubierając się, powtarzał po raz setny może. — Bank powszechny! jakaż to wielka instytucya! Wszystko się w niej zawiera!... świat cały ogarnąć może! Tak! tak! nie mogłem obmyśleć lepszej nazwy!