mieszkał u żony jak w hotelu, nie posiadając na własność nic, prócz ubrania i walizki, którą mógłby zabrać na dorożkę. Żyli oni w separacyi majątkowej, odkąd margrabia zaczął utrzymywać się z gry. Dwukrotnie już z całą bezczelnością odmówił zapłacenia różnic kursowych, a syndyk, zbadawszy stan jego interesów, nie zadał sobie trudu posyłania mu pozwów. Ograniczono się tylko na wymazaniu go z tablicy. Dopóki wygrywał, chował pieniądze do kieszeni, odkąd przegrywać zaczął — nie płacił; wiedziano o tem z góry. Starożytne jego nazwisko stanowiło ozdobę wszystkich rad zarządzających; to też młode towarzystwa, poszukujące dobrze brzmiących szyldów, wydzierały go sobie. Margrabia nigdy nie tracił czasu napróżno. Na giełdzie miał swoje krzesło od strony ulicy Notre-Dame-des Victoires, a zatem w gronie bogatych spekulantów, których rzekomo nie obchodziły wcale drobne plotki dzienne. Szanowano go tam, zasięgano często jego rady; niejednokrotnie wywierał on wpływ na rynek, słowem — był ogólnie znaną i wybitną osobistością.
Saccard znał dobrze margrabiego, a jednak uczuł się niemile dotkniętym, gdy ten powitał go grzecznie, lecz wyniośle. Margrabia, liczący około sześdziecięciu lat życia, miał małą głowę na bardzo dużym korpusie; nosił zwykle ciemną perukę, takiż sam ciemny zarost okalał bladą twarz jego.
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/171
Ta strona została skorygowana.