— Przepraszam, że ośmieliłam się zabierać panu czas, ale wszak ludzie do jednej sfery należący, muszą nawzajem wyświadczać sobie drobne przysługi... Mój mąż umówił teraz kucharza, który przez czas jakiś służył u pana. Przychodzę zatem zapytać o pańskie zdanie o tym człowieku.
Saccard cierpliwie słuchał zapytań, uprzejmie na nie odpowiadał, nie spuszczając oka z baronowej: domyślił się bowiem, że zażądanie opinii o kucharzu jest li tylko pretekstem i że baronowa w innym celu tu przybyła. W istocie po kilku zręcznych zwrotach młoda kobieta mimochodem niby wspomniała, że wspólny ich znajomy, margrabia de Bohain, opowiadał jej o projekcie założenia Banku powszechnego... W obecnych czasach tak trudno umieścić kapitał i znaleźć pewne walory... Saccard zrozumiał nareszcie, że baronowa wzięłaby chętnie kilka akcyj z premią dziesięciu od sta przyznaną członkom syndykatu; zrozumiał też, że gdyby jej otworzono rachunek, nie zapłaciłaby go nigdy.
— Posiadam mój majątek osobisty, do którego mąż nigdy się nie miesza — mówiła baronowa. — Sprawia mi to wiele kłopotu a zarazem bawi mnie trochę. Nieprawdaż, że każdemu z panów wydaje się dziwną i niestosowną rzeczą, aby młoda kobieta zajmowała się interesami pieniężnemi?... Niekiedy sama nie wiem co począć, bo nie mam przyjaciół, którzyby mi światłą radą dopomo-
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/206
Ta strona została skorygowana.