— Widziałem tedy wielkiego ministra... Tak! dziś rano byłem u niego! O! jest on chętny, bardzo chętny dla ciebie!
Umilkł, wychylił duszkiem kieliszek wina i włożył do ust kartofel.
— Cóż dalej?
— Poczekajże chwilę, zaraz ci wszystko opowiem. Minister obiecuje uczynić dla ciebie wszystko, co jest w jego mocy, przyrzeka zapewnić ci bardzo zyskowne stanowisko ale... nie we Francyi. Mógłbyś naprzykład zostać gubernatorem w jednej z naszych kolonij. Byłbyś tam samowładnym panem, nieledwie księciem udzielnym.
Saccard mienił się z oburzenia.
— Nie! to chyba żarty! — zawołał — drwisz chyba ze mnie! Dlaczegóż nie skazuje mnie odrazu na zesłanie? Ach! chce się mnie pozbyć!.. Powiedz mu, niech się ma na ostrożności, bo mogę mu naprawdę zawadzać!..
— Ależ on chce tylko twego dobra — uspokajał Huret, mając pełne usta jedzenia — pozwól nam działać!
— Chcesz, żebym pozwolił, aby mnie ztąd wyrzucono?.. Ot! przed chwilą właśnie mówiono tutaj, że cesarstwo dopełniło miary błędów swoich. Na honor! święta to prawda! Wojna włoska, Meksyk, stanowisko nasze względem Prus... tyle popełniliście głupstw i szaleństw, że cała Francya podniesie się i was wyrzuci!
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/24
Ta strona została skorygowana.