Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/242

Ta strona została przepisana.

trów, do klubów, siadają tu spokojnie z panią, jak poczciwy mieszczanin. Trzebaby to napisać do brata pani, aby go uspokoić.
Nie był jednakże tak rozsądnym, jak utrzymywał: w tym bowiem czasie miał chwilowo stosunek z jakąś śpiewaczką z teatru Bouffes, a pewnego dnia nawet zapomniał się u Hermany Coeur, co mu przecież bynajmniej nie sprawiło przyjemności. Prawdę mówiąc, nad wieczorem upadał już ze znużenia. Zresztą żył ciągle jak w gorączce, pragnąc li tylko powodzenia i drżąc z obawy, czy je osiągnie, skutkiem czego wszelkie inne jeszcze żądze malały, znikły niejako do chwili, w której nie uczuje się zwycięzcą i panem fortuny.
— O! — odpowiadała wesoło pani Karolina — mój brat miał zawsze tyle rozsądku, że według niego, wstrzemięźliwość jest rzeczą naturalną, nie zaś zasługą... Pisałam mu wczoraj, że ostatecznie udało mi się nakłonić pana do zaniechania zamiaru złocenia sali posiedzeń. Wiadomość ta sprawi mu prawdziwą przyjemność.
Pewnego popołudnia w chłodny bardzo dzień listopadowy, pani Karolina wydawała malarzowi rozporządzenie, aby odświeżył tylko malowidła w sali posiedzeń gdy służąca podała jej bilet, mówiąc, że jakiś pan domaga się, aby go przyjęła natychmiast. Na zabrudzonym bilecie było wydrukowane nazwisko Busch. Nie znając tego nazwiska poleciła służącej, aby wprowadziła te-