Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/250

Ta strona została skorygowana.

Głośno wypowiadała swe myśli, postanowiwszy przeprowadzić śledztwo, zanim cokolwiek powie ojcu. Potem, jeżeli się o tem przekona, będzie miała czas go zawiadomić. Czyż obowiązkiem jej nie było czuwać zarówno nad domem, jak i nad spokojem Saccarda?
— Niestety! rzecz jest bardzo nagląca — rzekł Busch, chcąc ją skłonić nieznacznie do postąpienia według jego woli. — Nieszczęśliwy chłopiec cierpi, żyjąc w tak ohydnem otoczeniu.
Pani Karolina wstała.
— Biorę kapelusz i jadę natychmiast.
Busch powstał także i jakby od niechcenia dorzucił:
— Nie wspominałem nawet pani o małym rachunku, który trzeba będzie załatwić. Utrzymanie chłopca kosztowało, a zdaje mi się, że i za życia matki Méchainowa pożyczała nieraz drobne sumki. Zresztą, nie wiem tego dokładnie... niczego nie chciałem się podejmować.. Znajdzie tam pani wszystkie papiery.
— Dobrze, zobaczę.
Teraz z kolei Busch zdawał się być wzruszonym.
— Ach! gdyby pani wiedziała, ile to dziwnych rzeczy jestem świadkiem, zajmując się rozmaitemi interesami! Najczęściej najszlachetniejsi ludzie muszą pokutować za swoje namiętności lub... co gorsza... za namiętności rodziców. Ot naprzy-