Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/275

Ta strona została skorygowana.

moje dziecko, zależy, aby cię kiedyś spotkała taka przyszłość, o jakiej pewnie nigdy nie marzyłeś.
Wiktor gniewnie zmarszczył czoło, słowa nie odpowiedział a oczy jego, iskrzące się jak ślepia młodego wilczka, spoglądały z ukosa na ten zbytek, z pożądliwością, któraby przed rozbojem się nawet nie cofnęła. Ach! posiąść to wszystko ale bez trudu, bez pracy! zdobyć siłą kłów i szponów a potem napaść się tem do syta! W tej chwili był to już tylko buntownik, więzień knujący zamysły kradzieży i ucieczki.
— No, teraz wszystko jest już w porządku — rzekła znowu pani Karolina. — Chodźmy więc na górę do łazienki.
W „Domu pracy“ panował zwyczaj, że każdy nowo przyjęty wychowaniec musiał przedewszystkiem iść do kąpieli. Łazienki mieściły się na górze, w pokoikach przylegających do infirmeryi, która składała się z dwóch sal: jednej dla chłopców a drugiej dla dziewcząt. Obok infirmeryi znajdował się skład bielizny. Sześć sióstr miłosierdzia królowało zarówno w tym składzie pełnym głębokich szaf o trzech półkach jak i w infirmeryi jasnej, wesołej i z wzorową czystością utrzymywanej. Panie należące do rady nadzorozej przychodziły tu często po południu na godzinkę, nietyle dla kontroli, ile w chęci przyłożenia się osobistem poświęceniem do popierania szlachetnej tej instytucyi.