go siebie. Siedział więc, patrząc bezmyślnie przed siebie i rozczesując palcami długą, piękną brodę.
— Jakżeż mam pisywać inaczej? — odezwał się wreszcie deputowany — wszak piszę to właśnie, czegoście sami odemnie żądali... Kupując, l’Espérance“, będący wtedy dziennikiem skrajnie katolickim i rojalistycznym, oraz prowadzącym zaciętą walkę z Rougonem, prosiłeś mnie pan przecież o napisanie całego szeregu artykułów, wysławiających działalność ministra. Mówiłeś mi pan wtedy, że chcesz tym sposobem przekonać brata o przychylnem dla niego usposobieniu, oraz jawnie zamanifestować zmianę tendencyi pisma.
— A ja właśnie czynię panu zarzut, że artykułami swemi stajesz w sprzeczności z tendencyą pisma! — nie posiadając się z gniewu, zawołał Saccard. — Czyż ja zaprzedałem się w niewolę memu bratu? Bezwątpienia, nie zapierałem się nigdy uwielbienia i wdzięczności dla rządów cesarskich, wiem co im zawdzięczamy wszyscy w ogóle, ja zaś w szczególności. Znajduję jednak, że, wykazując popełnione błędy, nie sprzeniewierzamy się rządowi, lecz przeciwnie spełniamy obowiązek wiernych poddanych. Tendencyą naszego pisma jest przywiązanie do dynastyi, ale zupełna niezależność od ministrów i od wszelkich osobistości, które dla osobistych korzyści kręcą się w Tuileries i wydzierają sobie względy dworu.
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/317
Ta strona została skorygowana.