I Saccard zaczął rozwodzić się nad położeniem politycznem, dowodząc, że cesarz ulega wpływowi złych doradców. Zarzucał Rougonowi utratę dawnej energii i wiary we władzę absolutną, oskarżał go o wchodzenie w układy z pojęciami liberalnemi jedynie w celu pozostania u steru i utrzymania teki ministeryalnej. Bijąc się pięścią w piersi, dowodził, że zasady jego pozostały niewzruszone, że od początku aż do obecnej chwili był zawsze bonapartystą, że był wiernym idei, która stworzyła zamach stanu, że — zdaniem jego — zarówno teraz, jak przed laty — zbawienie Francyi zależy od siły i geniuszu jedynego władcy. Tak, zamiast przykładać ręki do wyniesienia brata na wyższe stanowisko, zamiast dopuszczać do tego, aby cesarz zabijał się coraz to nowemi politycznemi ustępstwami, wolałby raczej drwić z przeciwników dyktatury i zawrzeć przymierze ze stronnictwem katolickiem, aby przeszkodzić nagłemu a łatwemu do przewidzenia upadkowi. Niechże Rougon ma się teraz na baczności, bo „l’Espérance“ może stanąć w obronie interesów Rzymu!
Huret i Jantrou słuchali, nie mogąc wyjść ze zdziwienia, żaden z nich bowiem nie przypuszczał, aby Saccard wyznawał tak gorące przekonania polityczne. Huret ośmielił się wreszcie wystąpić w obronie działalności rządu w ostatnich latach.
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/318
Ta strona została skorygowana.