— Dajże mi pan z tem święty spokój! — przerwał Saccard. — Rougon musiał to uczynić, bo nie wypadało mu postąpić inaczej. Zajmując takie stanowisko, musi zawsze najpierwszy wiedzieć o wszystkiem, a czy kiedykolwiek zawiadomił mnie zawczasu o zwyżce lub zniżce na giełdzie? Ileż to razy polecałem panu, abyś go wybadał! widujesz go pan codzień, a czy dotychczas przyniosłeś mi pan chociażby jedną ważną wiadomość? Nie zadałby sobie przecież wielkiego trudu, gdyby powiedział panu parę słów, którebyś mi pan powtórzył!
— Zapewne, ale on tego nie lubi. Powiada, że są to szachrajstwa, które prędzej czy później na złe wychodzą.
— I pan temu wierzysz? Dlaczegóż on nie ma takich skrupułów w postępowaniu z Gundermanem? Jemu na każdym kroku udziela objaśnień, a wobec mnie gra rolę męża nieposzlakowanej uczciwości.
— Ba! Gunderman, to zupełnie inna rzecz! Oni wszyscy potrzebują Gundermana, bo bez niego nie mogliby wypuścić ani jednej pożyczki.
Saccard tryumfująco klasnął w dłonie.
— No, złapałeś się pan, teraz dopiero prawda na jaw wyszła! Cesarstwo zaprzedało się żydom, ohydnym, cuchnącym tłumom żydostwa. Wszystkie nasze kapitały skazane są na to, aby wpadły w ich zakrzywione szpony. I Bank powszechny runąć musi wobec niezmierzonej ich potęgi.
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/322
Ta strona została skorygowana.