o mnie, zawsze bywałem bez grosza a jednak wydawałem milion franków rocznie. — Po chwili, wracając do spraw dziennikarskich, dorzucił. — Słuchaj-no pan, panie Jantrou, potrzebaby postarać się o to, aby sprawozdania giełdowe były pisane w trochę weselszym tonie... Wierzaj mi pan, należy wtrącić gdzieniegdzie to jakiś dowcip, to znów coś dwuznacznego, publiczność przepada za tem i dowcip zawsze najlepiej trafia jej do przekonania. No cóż? będą dowcipki?
Teraz znów Jantrou uczuł się dotkniętym, szczycił się bowiem elegancyą i wytwornością swego stylu. Rad nie rad, musiał jednak przyrzec, że zastosuje się do woli dyrektora a nawet napoczekaniu wymyślił historyjkę, jakoby parę pięknych kobiet przyrzekło mu, że pozwolą wytatuować ogłoszenia o banku na najbardziej ukrytych częściach swego ciała. Wszyscy trzej uśmieli się serdecznie z tego pomysłu i znów zupełna zgoda zapanowała między nimi.
Tymczasem Jordan, skończywszy wreszcie kronikę, oczekiwał niecierpliwie powrotu żony. Redaktorowie pojedynczych działów schodzili się kolejno, rozmówił się więc z nimi, poczem wyszedł do przedpokoju. Tu niemiłego doznał wrażenia, schwytawszy woźnego Dejoie na gorącym uczynku podsłuchiwania pod drzwiami gabinetu dyrektora, podczas gdy jego córka, Natalia, stała na straży przy drzwiach wchodowych.
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/325
Ta strona została skorygowana.