Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/344

Ta strona została skorygowana.

przyrzekł milczeć jak ryba. Podzielili obaj pracę między siebie, postanowiwszy że należy bezzwłocznie wziąść się do dzieła. Saccard kładł już kapelusz, gdy nagle przyszło mu na myśl jeszcze jedno pytanie:
— Więc to Rougon przysłał pana do mnie z tą wiadomością?
— Naturalnie! — po chwili wahania odparł Huret. Zapewnienie to było kłamstwem, dowiedział się bowiem wszystkiego z leżącej na biurku ministra depeszy, którą pozwolił sobie przeczytać, zostawszy na chwilę sam w gabinecie. Jednakże ponieważ osobisty jego interes wymagał aby obaj bracia byli w zgodzie, kłamstwo to wydało mu się bardzo zręcznem, tembardziej iż wiedział, że nie tęsknią oni nawzajem do siebie i unikają wszelkiego spotkania.
— Nie ma co mówić! — rzekł Saccard — tym razem minister postąpił bardzo uczciwie. No, ruszajmy w drogę!
W przedpokoju nie było nikogo oprócz Dejoie, który nadaremnie usiłował pochwycić chociażby jedno słówko. A jednak instynktownie przeczuwał on nadzieję olbrzymich zysków i rozgorączkowany, odurzony zapachem pieniędzy unoszącym się w powietrzu, wybiegł aż na schody i stanął w oknie, aby raz jeszcze spojrzeć na nich, gdy przechodzili przez dziedziniec.
Największa trudność polegała na tem, że należało działać pośpiesznie ale zarazem zachować