Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/359

Ta strona została skorygowana.

się ona tego, co przed nią ukrywano a zresztą zaślepioną była teraz, bo obrotność i spryt Saccarda przejmowały ją zachwytem, zwiększając dawną dla niego sympatyę.
W grudniu kurs akcyj wynosił już przeszło tysiąc franków. Natenczas, wobec tryumfu Banku powszechnego, wielki ruch wszczął się w innych bankach. Niejednokrotnie widywano na placu Giełdy Gundermana, jak idąc wolnym, miarowym krokiem, niby machinalnie, wstępował do cukierni po słodycze dla wnucząt. Z niewzruszonym spokojem zapłacił on osiem milionów straty; nikt z bliskich nawet nie słyszał z ust jego słowa skargi lub żalu. Ilekroć spotkała go strata — co nadzwyczaj rzadko się zdarzało — mawiał, że dobrze się stało, że jest to nauka, aby na przyszłość działał z większą rozwagą. Słowa te wywoływały niedowierzające uśmiechy, nikt bowiem nie był zdolnym wyobrazić sobie, aby Gunderman uczynił cokolwiek bez zastanowienia. Tym razem jednak „nauka“ ta ciążyła mu widocznie na sercu i niewątpliwie trapić się musiał myślą, że on — pan ludzi i wypadków — on, działający zawsze z zimną krwią, został pobitym przez takiego lekkomyślnego szaleńca jak Saccard. Od tej więc chwili zaczął go śledzić bliżej, pewien odwetu. Napozór obojętnie przyglądał się on zachwytom nad działalnością Banku powszechnego a w duchu myślał, że zbyt raptowne powodzenie bywa zawsze powodem klęsk najcięższych. Ponieważ