Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/367

Ta strona została skorygowana.

Nazajutrz, po owem niespodzianem zdarzeniu, skutkiem którego dowiedziała się o stosunku Saccarda z baronową Sandorff, pani Karolina całą siłą woli opierała się żądzy śledzenia ich i poznania bliższych szczegółów. Nie była przecież żoną tego człowieka, nie chciała postąpić jak namiętna kochanka, która w przystępie zazdrości przed skandalem się nawet nie cofa, to też najwięcej cierpiała nad tem, że w ciągłem, codziennem zetknięciu z Saccardem nie miała odwagi wyrwać się z jego objęć. Brak ten odwagi ztąd zapewne pochodził, że na stosunek z nim zapatrywała się zawsze jako na przyjaźń, która doprowadziła ostatecznie do całkowitego oddania: tak bowiem zazwyczaj kończy się przyjaźń między mężczyzną a kobietą. Nie miała lat dwudziestu a bolesne doświadczenie nabyte w epoce pożycia z mężem, uczyniło ją bardzo wyrozumiałą. Mając trzydzieści sześć lat, będąc kobietą rozumną i wolną od wszelkich złudzeń, czyliż nie mogła zamknąć oczu na jego błędy i postępować raczej jak matka niż jak kochanka w stosunku z przyjacielem, któremu oddała się w chwili zupełnej nieświadomości moralnej a dla którego również oddawna już minął wiek bohaterów romansu? Niekiedy powtrzała sobie, że ludzie zbyt wiele wagi przywiązują do tych stosunków cielesnych, częstokroć zupełnie wypadkowych a zawsze wprowadzających taki zamęt w życie dwóch istot. Po namyśle uśmiechała się tylko, spostrzegając niemoralność