Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/372

Ta strona została skorygowana.

jest owocarnia... Pan Saccard chodzi tam i zajmuje miejsce po tamtym!
Pani Karolina wyciągnęła rękę do dzwonka, aby kazać wyrzucić za drzwi tego zuchwalca. Wstrzymała się jednak z obawy, by nie powtórzył tego samego przy służbie.
— Tak... tak... chodzi on tam po tamtym!... I ja także mam tam przyjaciółkę, Klarcię, pokojówkę pani baronowej... Klarcia mówiła mi, że często widuje ich razem i że pani baronowa jest zimna jak kawał lodu.
— Milcz! ani słowa więcej! — krzyknęła wreszcie pani Karolina! — Masz tu piętnaście franków!
I z niewypowiedzianym wstrętem, rzuciła mu owe pieniądze, zrozumiawszy, że jest to jedyny sposób pozbycia się go wreszcie. W istocie Karol spokorniał natychmiast.
— Powiedziałem to tylko dla dobra pani... W tym samym domu jest owocarnia... Trzeba minąć dziedziniec i wejść do sieni... Dziś mamy czwartek, jest już około czwartej, jeżeli więc pani chce się sama przekonać...
Śmiertelnie blada, pani Karolina popchnęła go ku drzwiom, nie mając siły słowa wymówić.
— Tembardziej, że dziś zobaczyłaby pani może coś bardzo zabawnego... Oho! moja Klarcia nie długo tam pozostanie!.. Poczciwa służąca powinna zostawić po sobie pamiątkę, jeżeli państwo byli dobrzy dla niej... Upadam do nóżek pani!