niem tembardziej, że — jak mówiła — pani jej nie jest kobietą porządną i że znalazła inne miejsce, w którem dawano jej o pięć franków miesięcznie więcej. Karol, pałając zemstą, chciał napisać list do barona Sandorffa, ona jednak osądziła, że daleko zabawniejszą i korzystniejszą dla nich rzeczą będzie sprawienie niespodzianki Delcambre’o wi. Tego właśnie czwartku, zaczasu wszystko przygotowawszy, czekała niecierpliwie.
Przyszedłszy o czwartej, Saccard zastał już baronową Sandorff leżącą na szezlongu przed kominkiem.
Zazwyczaj stosowała się ona ściśle do oznaczonych godzin — jako kobieta do interesów przywykła i wartość czasu znająca. Przy pierwszych spotkaniach, Saccard doznał zawodu, nie znalazłszy w niej namiętnych uniesień, jakie zapowiadać się zdawały krucze jej włosy, podkrążone powieki i wyzywające spojrzenie rozszalałej bachantki. Była ona zimna jak marmur, znużona bezskutecznem pożądaniem wrażeń, których nigdy nie doznawała, pochłonięta wyłącznie przez grę, której niepokoje przynajmniej rozpalały krew w jej żyłach. Rozmawiała z nim o giełdzie, zasięgała rady jego i wskazówek, a gdy — wypadkowem zrządzeniem losu — od czasu stosunku z Saccardem, wygrywać zaczęła, stał się on dla niej drogocennym amuletem, który przyciskamy do ust nie dlago, że ładny, lecz że szczęście nam przynosi.
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/374
Ta strona została skorygowana.