Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/391

Ta strona została przepisana.

kobiety, od którejś ze swych przyjaciółek, która musiała wspominać jej o tem, gdy Saccard wprowadził się do tego domu przy ulicy S. Lazare. Nie przypominała sobie dokładnie szczegółów... zdawało jej się, że — jak mówiono — małżeństwo to było hańbiącym układem zawartym dla pieniędzy. A potem występek wkradł się powoli do domu, występek znoszony spokojnie i pobłażliwie... jakieś potworne cudzołóstwo z kazirodztwem prawie graniczące...
— Irena była zaledwie o lat parę starszą odemnie — mówił Maksym, jakby nieświadomie i bardzo przyciszonym głosem.
Podniósł głowę, spojrzał na panią Karolinę i przejęty instynktownem zaufaniem do tej kobiety, która wydawała mu się tak zdrową i rozumną, wyspowiadał się z przeszłości całej nie spokojnemi, jasnemi zdaniami, ale krótkiemi, urywanemi słowy, które ona w jedną całość spoić musiała. Czy ulgę mu przynosiło wypowiedzenie głośno żalu, jaki czuł do ojca, wyznanie istniejącego pomiędzy nimi współzawodnictwa, które ich czyniło dziś jeszcze ludźmi zupełnie dla siebie obcymi? Nie oskarżał go, zdawało się, że nawet gniewem się nie unosi, ale śmiech jego przechodził w okrutne szyderstwo, gdy wspominał o wszystkich tych brudach ze złośliwą radością, że więcej jeszcze skazi niemi imię ojca.
W taki więc sposób pani Karolina dowiedziała się wszystkich tych ohydnych szczegółów, że Sac-