Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/40

Ta strona została skorygowana.

kałem nad jego śmiercią, gdy apopleksya go tknęła ze zgryzoty po wielu nieszczęśliwych likwidacyach. Hrabianka musiała wówczas oddać swą rękę baronowi Sandorff, radcy ambasady austryackiej, człowiekowi starszemu od niej o trzydzieści kilka lat, ale zakochanemu w niej po uszy.
— Wiem o tem — krótko odparł Saccard.
Głowa baronowej znikła znów w głębi powozu, po chwili jednak wychyliła się raz jeszcze i z większą niż przedtem ciekawością patrzyła w stronę placu.
— Wszak ona także gra na giełdzie, nieprawdaż?
— O! i jak zapamiętale! W każdy dzień kryzysów możesz pan spotkać ją tu zawsze. Siedzi zwykle w powozie, dając zlecenia i zapisując coś gorączkowo w notesie. Spójrz pan! czekała widocznie na Massiasa, który oto dąży ku niej!
W istocie Massias z cedułą w ręku biegł, przebierając żwawo krótkiemi nogami. Zbliżył się do karety i oparłszy rękę na drzwiczkach rozpoczął ożywioną naradę z baronową. Saccard i Jantrou oddalili się nieco, aby ich nie posądzono o szpiegowanie; dopiero gdy remisyer pożegnał baronową i równie szybkim krokiem zdążał znów ku giełdzie, zawołali go obaj. Massias obejrzał się najprzód po za siebie i upewniwszy się, że go nie widać z po zakrętu ulicy, stanął w miejscu zdyszany, z rozognioną ale uśmiechniętą twarzą.