rozkaz, aby pod żadnym pozorem nikogo do niego nie wpuszczano. Podczas gdy w przedpokoju cisnęły się tłumy, pomimo zapowiedzi woźnego, oczekujące cierpliwie w nadziei, że uda im się wreszcie ujrzeć oblicze dyrektora, zamknął się on z dwoma naczelnikami wydziałów, w celu ostatecznego ułożenia planu nowej emisyi! Rozpatrzywszy kilkanaście projektów, zdecydował się wreszcie na jedną kombinacyę, która dzięki tej nowej emisyi stu tysięcy akcyj, pozwolić miała na zupełne opłacenie dwóchset tysięcy akcyj dawnych, na które wniesiono do kas tylko po sto dwadzieścia pięć franków. Aby dojść do tego celu, akcya nowa, przeznaczona wyłącznie dla dawnych akcyonaryuszów — w stosunku jednej nowej sztuki za dwie dawne — zostanie emitowaną po 850 franków wymagalnych natychmiast, z której to sumy 500 franków pójdzie na kapitał a 350 franków premii na projektowaną spłatę. Zachodziły tu jednak inne komplikacye, pozostawała jeszcze jedna luka do zapełnienia, co niewymownie rozdrażniało Saccarda. Wrzawa głosów w przedpokoju gniewała go również. Paryż czołgający się przed nim, hołdy, które przyjmował zazwyczaj z dobrodusznością despoty, budziły w nim pogardę tego ranka. To też, gdy Dejoie, który w rannych godzinach spełniał obowiązki woźnego, ośmielił się obejść korytarzem i stanąć w małych drzwiczkach, Saccard wrzasnął z wściekłością:
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/419
Ta strona została skorygowana.