Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/425

Ta strona została przepisana.

— Jakże się zapatrujesz na to, Alicyo?
Ale Alicya milczała uporczywie, spuściła tylko oczy, jak gdyby chcąc ukryć palący blask źrenic.
— Ach! prawda! — dorzuciła matka z uśmiechem — zapominam, że nie chcesz w niczem krępować mej woli... Ale wiem dobrze, że nie brak ci odwagi, wiem czego się jeszcze spodziewasz...
I zwracając się do Saccarda:
— Wszyscy odzywają się o panu z takiemi pochwałami... Gdziekolwiek pójdziemy, wszędzie słyszymy o panu tysiące pięknych, wzruszających rzeczy. Nietylko księżna Orviedo, ale i wszystkie inne moje przyjaciółki nie znajdują słów do wyrażenia zachwytu nad pańską działalnością. Wiele osób zazdrości mi, że jestem jedną z pierwszych pańskich akcyonaryuszek i doprawdy, chcąo słuchać ich rady, należałoby sprzedać wszystko.. nawet pościel... aby zakupić jak najwięcej akcyj Banku powszechnego.
Przybierając żartobliwy ton mowy, hrabina do rzuciła z uśmiechem:
— Doprawdy, wydaje mi się nawet, że te panie posuwają się zbyt daleko, że jakiś szał je ogarnia... Może podobne przypuszczenia przychodzą mi na myśl dlatego, że się już zestarzałam... Ale moja córka należy do najgorętszych pana wielbicielek, wierzy święcie w pańskie posłannictwo i prowadzi prawdziwą propagandę we wszystkich salonach, w których bywamy.