da się olśnić do tego stopnia, iż zdradzi wreszcie ukochanego brata. Czyż uczciwość nie nakazywała przyznać się przed nim do stosunku, którego ten człowiek głębokiej wiary i nauki, przechodzący przez życie jak śniący na jawie, nie domyślał się nigdy, nie podejrzewał nawet? Dręczona podobnemi bolesnemi myślami, pani Karolina wchodziła w niecne układy z własnem sumieniem, starała się zagłuszyć głos obowiązku, który nakazywał, aby teraz — poznawszy tego człowieka i całą jego przeszłość — wyznała wszystko chociażby dlatego, aby ludzie mniej bezwzględnie mu ufali. Chwilami, czując się silniejszą, postanawiała doprowadzić do stanowczych wyjaśnień, nie pozostawiać bez kontroli olbrzymich kapitałów w rękach zbrodniczych, w których rozprysło się już tyle milionów, przywodząc do ruiny tysiące ludzi. Niejest że to jedyny sposób wyjścia śmiały, uczciwy godny kobiety takiego serca i charakteru?... Chwilami znów traciła trzeźwość sądu, upadała na duchu i chcąc zyskać na czasie, nie znajdowała innych zarzutów prócz pewnych nieformalności, których — jak twierdził Saccard — dopuszczać się musi każda instytucya na kredycie oparta. A może on miał słuszność, gdy mówił żartobliwie, że owym potworem, którego ona się lęka, jest właśnie powodzenie Banku — powodzenie, które tysiącznem echem rozbrzmiewając w całym Paryżu, przejmowało ją takiem drżeniem, jak nieprzewidziany,
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/430
Ta strona została skorygowana.