Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/461

Ta strona została przepisana.

ska, prócz roli męża swej żony. Oboje żyli bardzo wystawnie, bywali u ministrów i na dworze, czerpiąc dochody z niewielu wprawdzie lecz doborowych tranzakoyj, poprzestając na trzech lub czterech nocach rocznie. Wszyscy wiedzieli, że jest to rzecz bardzo kosztowna, ale nader wytworna i dystyngowana. Saccard, nie mogąc oprzeć się chęoi skosztowania tego cesarskiego kąska, oświadczył gotowość dania dwóch kroć stu tysięcy franków, gdyż pan de Jeumont krzywił się z początku na tego podejrzanego finansistę i nie chciał z nim wchodzić w układy, jako z człowiekiem posiadającym nieświetną opinię.
W tejże samej epoce pani Conin stanowczo od mówiła Saccardowi, który chciał zawiązać z nią bliższe stosunki. Pod pozorem kupienia karnetu przychodził on bardzo często na ulicę Feydeau zachwycony jasnowłosą tą kobietką, podobną do baranka z jedwabistemi loczkami wijącemi się nad czołem, pulchną, rumianą, pieszczotliwą i za wsze wesołą.
— Nie, nie chcę! z panem za nic w świecie!
Saccard wiedział, że skoro pani Conin raz po wiedziała „nie!“, najponętniejsze obietnice nie zdołałyby skłonić jej do ustępstwa.
— Dlaczegóż pani mi odmawia? — nalegał. — Widziałem przecież panią z innym, gdyście wychodzili z domu w pasażu Panoramas.
Zarumieniła się, ale śmiało patrzyła mu w oczy. Istotnie dom ten, którym zarządzała znajoma