już teraz zadowoleni z Wiktora, który stał się bardzo skrytym i milczącym, a jednak dotąd nie wyznała ona Saccardowi prawdy, odkładając to z dnia na dzień, bo powodowana delikatnością nie miała odwagi narazić go na takie upokorzenie. Tymczasem zaś Maksym — któremu z własnej kieszeni zwróciła już owe dwa tysiące franków — wyśmiewał się z niej niemiłosiernie, gdy ubolewała nad tem, że nie może zapłacić jeszcze czterech tysięcy franków — sumy, której Busch i Méchainowa się domagali. Maksym dowodził, że ludzie ci okradają ją bezczelnie i że ojciec wścieknie się z gniewu, dowiedziawszy się wreszcie prawdy. Odtąd więc pani Karolina stała się głuchą na żądania Buscha, który dopominał się wciąż zapłacenia obiecanej sumy. Po wielu bezskutecznych prośbach i naleganiach, Busch stracił wreszcie cierpliwość, tembardziej że w głowie jego odżył znów dawny projekt wyzyskania Saccarda, który ze względu na swe wysokie stanowisko przyjmie zapewne najcięższe warunki, byle tylko uniknąć skandalu. Oburzony tem, że tak świetny interes żadnych mu zysków nie przynosi, Busch postanowił wreszcie zwrócić się wprost do Saccarda i pewnego pięknego dnia napisał do niego list z prośbą, aby zechciał wstąpić do jego kantoru dla pomówienia o starych papierach, które znaleziono w jednym z domów przy ulicy de la Harpe. Przytoczył numer domu i napomknął umyślnie o owej dawnej historyi, licząc na to, że
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/469
Ta strona została skorygowana.