— Oto papiery, które Fayeux przysłał mi z Vendôme — odezwała się, wyciągając ze starego worka olbrzymią masę papierów. — Kupił on to dla pana w upadłości Charpiera, o której mi pan kazał go zawiadomić. Wszystko to kosztuje sto dziesięć franków.
Fayeux, którego zazwyczaj mianowała swym krewnym, założył był w Vendôme biuro płatnicze. Jawne jego zajęcie polegało na wypłacaniu małym kapitalistom okolicznym należności za ich kupony, korzystając zaś ze składania u siebie kuponów tych i gotówki, namiętnie grał na giełdzie.
— Cała prowincya niewiele warta! — mruknął Busch — ale bądź co bądź i tam zdarzy się nieraz gratka nielada!
Spojrzał na papiery, obwąchał je i jakoby pozapachu je poznając, wprawną ręką klasyfikował na paczki. Chmura niezadowolenia zasępiła płaską twarz jego; skrzywił się, widocznie doznawszy zawodu.
— Hm! nie bardzo się tem można pożywić!.. Całe szczęście, że przynajmniej nie drogo mnie kosztowało... Oto weksle... i to także weksle... Jeśli to są ludzie młodzi i zjawią się w Paryżu, może uda nam się kiedyś ich złapać.
Nagle krzyknął radosnem zdziwieniem przejęty:
— Cóż to takiego? zawołał.
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/50
Ta strona została skorygowana.