— Czy to minister przysłał pana z takiem poselstwem?
Deputowany zawahał się chwilę, poczem uznał za stosowne wyjawić prawdę.
— Tak! to on!... O! niechajże pan nie przypuszcza, że napady waszego dziennika przyczyniły się w czemkolwiek do podniecenia jego gniewu! Minister nie należy do ludzi, którzy się rządzą podszeptami obrażonej miłości własnej. Ale w istocie, pomyśl pan, do jakiego stopnia walka katolicka prowadzona przez „Espérance“ zawadza na każdym kroku jego polityce. Od czasu owych nieszczęśliwych zawikłań w Rzymie, całe duchowieństwo sroży się na niego, tembardziej że znowu był zmuszony skarać pewnego biskupa za nadużycia. Napadając na niego, wybierasz pan właśnie chwilę, kiedy on z największemi trudnościami walczyć musi przeciwko prądowi liberalnemu, wywołanemu w skutek reform z dnia 19 stycznia. Wszak on zgodził się wprowadzić w czyn te reformy dlatego jedynie, że sądził, iż wkrótce rozumnie położy im tamę. Powiedz-że pan sam, czy minister może być czułym dla brata, który tak względem niego postępuje?
— Istotnie — odparł szyderczo Saccard — postąpiłem niegodziwie względem niego. Biedny mój brat, chcąc za jakąbądź cenę utrzymać się na stanowisku ministra, rządzi się dzisiaj zasadami, które wczoraj potępiał i ostatecznie na mnie wywiera swój gniew, gdyż nie wie, w jaki sposób
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/500
Ta strona została skorygowana.