Saccarda. — Czyż w ekonomii rodziny potrzebne są pieniądze? Widzi pan w niej tylko wymianę usług, oraz podział pracy... Na cóż więc zdaćby się mogły pieniądze społeczeństwu, gdy ono stanie się jedną wielką rodziną i samo sobą rządzić będzie?
— Powiadam panu, że to myśl szalona!... Chcecie zniszczyć pieniądz? Ależ pieniądz treść życia stanowi! Bez pieniędzy nie byłoby nic, nic zgoła!
Saccard biegał wzdłuż i wszerz po pokoju, trzęsąc się z oburzenia. I w tem uniesieniu, przechodząc koło okna, rzucił niespokojnem okiem na giełdę, jak gdyby chciał się zapewnić, czy ona stoi dotąd, czy ów marzyciel jednem dmuchnięciem w gruzy jej nie rozwalił. Gmach wznosił się niewzruszony, ale osłonięty ciemnością zapadającego zmroku, całunem mgły spowity, wydawał się z oddali tylko bladem widmem, które za chwilę rozpryśnie się bez śladu.
— Zresztą robię głupstwo, wdając się z panem w dyskusyę. To rzecz niemożliwa! Spróbujcie skasować pieniądz a zobaczycie, co z tego wyniknie.
— E! — szepnął Zygmunt — wszystko na świecie przekształca się i ginie... Tak naprzykład widzieliśmy, że postać bogactwa zmieniła się już wtedy, gdy wartość ziemi zmalała i gdy wielkie majątki nieruchome ustąpić musiały pierwszeństwa majątkom ruchomym, przemysłowi, rentom i akcyom. Dziś także jesteśmy świadka-
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/514
Ta strona została skorygowana.