jego samego nie kosztował nawet dziesięciu franków. Busch literalnie dusił się z wściekłości.
— Tak! tak! wy wszyscy gadacie jedno w kółko, A przecież są i koszty, nieprawdaż? Z powodu kosztów sądowych dług ten z trzystu urósł do przeszło siedmiuset franków... Ale cóż mnie to, do licha, obchodzić może?... Nie płacą mi, więc się upominam.. Mojaż to wina, że uzyskanie wyroku tak drogo kosztuje? A zatem kupiwszy jakąś należność za dziesięć franków, powinieniem ją sprzedać także za dziesięć, czy tak?... No, a moje ryzyko, latanie, łamanie sobie głowy, to według pana nic nie warte?... Ot, co do sprawy Jordana, najlepiej objaśnić pana może obecna tu pani, bo to ona wszystkiem się zajmowała... Ach! ileż to się biedaczka musiała nabiegać i nakręcić!... ile trzewików zdarła, drapiąc się po schodach do różnych redakcyj, a zewsząd wyrzucano ją za drzwi jak żebraczkę, nigdy nie dawszy adresu! Mój panie, całemi miesiącami obrabialiśmy ten interes, pracowaliśmy nad nim, jak nad arcydziełem. Zresztą kosztuje on mnie bajeczne sumy, licząc nawet tylko po dziesięść soldów za każdą straconą godzinę.
Busch wpadł w zapał i rozkładając ręce, wskazał na stosy papierów, zapełniające pokój.
— Mam tu przeszło za dwadzieścia milionów franków różnych należności z rozmaitych stron świata, wcześniejszych i późniejszych, na bardzo małe i na olbrzymie sumy... Jeżeli zgodzisz się
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/521
Ta strona została skorygowana.