— Przepraszam, nie wiesz pan jeszcze wszystkiego. Nie powiedzieliśmy panu najważniejszej rzeczy a mianowicie tego, Ze Oktawia została matką. Tak, jesteś pan ojcem chłopca, który ma teraz rok czternasty, a który jest tak podobnym do pana, że nie mógłbyś pan się go zaprzeć.
Oszołomiony niespodzianą tą wiadomością Saccard powtórzył kilkakrotnie:
— Dziecko... dziecko...
I naraz, odzyskując zwykłą pewność siebie, szybkim ruchem zgarnął pieniądze ze stołu, schował je do pugilaresu i zawołał wesołym prawie tonem:
— Cóż to?... czy wy kpicie sobie ze mnie?... Jeżeli Oktawia zostawiła syna, to wam się odemnie nic nie należy. Dziecko dziedziczy po matce i jemu to dostaną się te pieniądze a nawet i więcej jeszcze, jeżeli mi się podoba... Dziecko... ależ to rzecz bardzo prosta i naturalna... przecież mieć dziecko nie jest jeszcze zbrodnią... Przeciwnie, rad jestem z tego, bo mnie to odmładza... Gdzież jest ten chłopiec? Chciałbym go zobaczyć jak najprędzej. Dlaczegóż nie przyprowadziliście go do mnie wcześniej?
Z kolei teraz Busch zdziwił się niepomiernie, milczał też chwilę, przypominając sobie wahanie się pani Karoliny i tysiączne środki ostrożności, jakie ona przedsięwziąć chciała przed zawiadomieniem Saccarda o istnieniu Wiktora. Zbity zupełnie z tropu, zaczął wreszcie wyjaśniać mu
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/526
Ta strona została skorygowana.