Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/534

Ta strona została przepisana.
X.

Przy końcu roku, w dniu likwidacyi grudniowej, wielka sala giełdowa zapełniła się o wpół do pierwszej niezliczonym tłumem ludzi, którzy wrzeszczeli i gestykulowali namiętnie. Już od kilku tygodni zresztą gorączka zapału zwiększała się z dniem każdym, aż do tej chwili walki ostatecznej, w której wśród tłumów rozszalałych czuć było zamęt stanowczego boju, jaki miał stoczyć się wreszcie. Dnia tego mróz był silny, ale jasne promienie zimowego słońca przedzierały się ukośnie przez oszklony dach i rozjaśniały jedną stronę tej nagiej sali o poważnych filarach, o smutnem sklepieniu ozdobionem szarawemi alegorycznemi freskami, które więcej jeszcze zimnem przejmowały. Ze znajdujących się wzdłuż arkad otworów kaloryferów buchał prąd ciepłego powietrza, krzyżujący się z lodowatemi podmuchami, które wdzierały się przez olbrzymie drzwi okratowane, otwierające się wciąż i zamykające za nowowchodzącymi.
Zniżkowiec Moser, blady z obawy i więcej niż kiedykolwiek zaniepokojony, ujrzał nagle w tłumie zwyżkowca Pilleraulta, który ze zwykłą