Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/57

Ta strona została skorygowana.

Busch patrzył na nią, nie rozumiejąc nic w pierwszej chwili. Nagle twarz jego zajaśniała radością, zaklął z cicha.
— Do kroćset! powiadam przecież, że widziałem już gdzieś to pismo!
Podniósł się, zaczął przewracać różne papiery aż wreszcie wynalazł list, jaki Saccard pisał do niego przed rokiem, prosząc o prolongatę dla jakiejś dłużniczki, zalegającej w wypłacie. Porównał szybko list ten z charakterem pisma na rewersach: w istocie były to te same a i te same o, może tylko trochę więcej spiczaste... tożsamość dużych liter również nie podlegała żadnej wątpliwości.
— To on! to on! — powtarzał — Ale dlaczegóż tutaj podpisał się Sicardot a nie Saccard?
Powoli w mglistych zarysach przypominać sobie czął historyę, którą agent Larsouneau... dziś już milioner... opowiadał mu przed laty o przeszłości Saccarda. Przypomniał sobie, że wkrótce po zamachu Stanu, Saccard przybył do Paryża w nadziei wyzyskania protekcyi, jaką mógł mu zapewnić brat jego, Rougon; że z początku cierpiał biedę, mieszkając w studenckiej dzielnicy a potem po śmierci pierwszej żony wzbogacił się nagle skutkiem dość podejrzanego powtórnego małżeństwa. W tych to trudnych czasach zmienił nazwisko Rougon na Saccard, zmieniając kilka liter w nazwisku pierwszej żony, która była z domu Sicardot.