marzył jeszcze jak człowiek, który gorączką głodową trawiony, widzi w malignie stoły zastawione jadłem i napojem... marzył wciąż o urzeczywistnieniu wielkiego celu, do którego dążył wytrwale... o wykupieniu wszystkich akcyj, aby tym sposobem skrępować ręce i nogi sprzedawców i zmusić ich do błagania o litość. Podobnego środka chwyciło się z powodzeniem pewne niewielkie towarzystwo dróg żelaznych: wypuściło ono akcye a następnie wykupiło je na rynku, skutkiem czego sprzedawcy, nie mogąc dostarczyć, zmuszeni byli złożyć broń i oddać siebie samych, oraz majątki swoje na pokrycie nieoględnie zaciągniętych zobowiązań... Ach! gdyby i jemu udało się osaczyć, upokorzyć Gundermanna i zmusić go do gry na kredyt!... Gdyby danem mu było dożyć dnia, w którym Gundermann stanie przed nim, oddając swoje miliony i błagając pokornie, aby mu nie zabierano wszystkiego, aby mu pozostawiono chociaż dziesięć soldów dziennie na mleko, stanowiące jedyne jego pożywienie!... Niestety! chcąc dokonać takiego dzieła, należało mieć w zapasie od siedmiuset do ośmiuset milionów! Saccard wrzucił już był dwieście milionów w przepaść; dla dopięcia swego celu potrzebował on jeszcze pięćset lub sześćset milionów, a posiadając tę sumę, mógłby wymieść żydów, stać się królem złota i panem świata. Piękne to marzenie! proste i łatwe do wprowadzenia w czyn, bo człowiek ogarnięty tak szaloną
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/572
Ta strona została skorygowana.