Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/573

Ta strona została przepisana.

gorączką spekulacyjną zatracił już wszelkie pojęcie o istotnej wartości pieniędzy i to, co się robiło, było tylko posuwaniem pionków na szachownicy. Podczas bezsennych nocy wyprawiał on w pochód ową sześciusetmilionową armię, wysyłał ją w bój dla chwały swojej i stawał wreszcie jako zwycięzca i tryumfator na ruinach nieprzyjacielskich szańców.
Dnia 10 go stycznia Saccard poniósł znowu dotkliwą klęskę. Na giełdzie zachował on, jak zwykle wspaniałą postawę, pełną pogody i spokoju, chóć nigdy może bitwa nie toczyła się z takiem okrucieństwem, nigdy nie popełniono tylu morderstw i nie zastawiono tylu zdradzieckich zasadzek. W podstępnych a nikczemnych wojnach pieniężnych zwycięzca bez litości morduje słabych i bezbronnych przeciwników; związki przyjaźni i pokrewieństwa istnień tu przestają; panuje tyle nieubłagane prawo silniejszego, który pożera, aby samemu nie zostać pożartym. To też Saccard czuł się zupełnie osamotnionym i nie miał żadnej podpory prócz nienasyconej swej ambicyi, która z każdą chwilą wzmagała jego po żądliwość. Nadewszystko lękał się d. 14 stycznia, wtedy bowiem odbywa się regulacya premij. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności, udało mu się na trzy dni przedtem zdobyć potrzebne pieniądze; 14-y stycznia zamiast sprowadzić ruinę wzmocnił akcye, które 15 go stycznia w dzień likwidacyi zamknęły przy kursie 2,860, czyli ze zniżką