Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/582

Ta strona została skorygowana.

obozu nieprzyjacielskiego. Odwiedziny Saccarda, niepospolita energia, jakiej tenże dawał dowody, powzięcie zamiaru skupienia wszystkich akcyj będących na rynku, wzbudzały w nim niekłamany zachwyt. Było to szaleństwo... ale czyż znakomici wojownicy i finansiści nie bywają często szaleńcami, którym szczęście sprzyja?... Przyrzekł też uroczyście, że przyjdzie mu z pomocą nazajutrz na giełdzie, że zająwszy już silną pozycyę pójdzie jeszcze do swego agenta Delarocque’a, w celu dania mu nowych zleceń, oraz że z grona swoich przyjaciół utworzy syndykat, któryby w razie potrzeby mógł przybyć z pomocą. Według niego, można było liczyć na sto milionów nową tę armię, któraby niezwłocznie wystąpiła do boju. Ilość ta byłaby wystarczającą do zapewnienia zwycięztwa. Saccard, rozpromieniony i pewien tryumfu, ułożył natychmiast plan kampanii, rozstawiając szeregi swe z przezornością i śmiałością wytrawnego a nieustraszonego dowódcy: w chwili rozpoczęcia giełdy należy stoczyć drobną potyczkę, aby ściągnąć zniżkowców i natchnąć ich ufnością; następnie dopiero po pierwszej wygranej — w razie obniżenia się kursów — Daigremont nadciągnąć powinien z ciężką artyleryą i z niespodziewaną odsieczą milionów, w mgnieniu oka z pod ziemi wytryskujących. Wtedy możnaby zająć tyły zniżkowcom i zgnieść ich doszczętnie. Byłaby to rzeź prawdziwa. Obaj