Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/596

Ta strona została skorygowana.

Co on mówi?... Co się to dzieje?... Czyż za miast spodziewanych posiłków nowa armia nieprzyjacielska wypada z lasów sąsiednich? Jak pod Waterloo Gruchy nie przybywał i zdrada dopełniała klęski. Paniczny strach ogarnął szeregi nowych sprzedawców, którzy w szyku bojowym pędzili naprzód.
W tej chwili twarz Mazauda przybrała wyraz śmiertelnej trwogi. Zakredytował on Saccardowi na olbrzymie sumy, widział teraz jasno, że Bank powszechny, padając, i jego pod gruzami zagrzebie, ale pomimo tego starał się zachować spokój pozorny. Głosem śpiewnym, równie stanowczym jak w dniach powodzenia kupował on jeszcze, dopóki nie wyczerpał wszystkich otrzymanych zleceń. Naprzeciw niego stała parta przeciwna, Jacoby ryczał coraz głośniej, Delarocque siniał, jak gdyby tknięty apopleksyą; pomimo usiłowań zachowania pozornej obojętności zdradzał on śmiertelny niepokój, wiedząc, że Mazaud znajduje się w wielkiem niebezpieczeństwie i że w razie bankructwa prawdopodobnie nie będzie mógł ich zapłacić. Ręce ich ściskały aksamitną poręcz, głosy piszczały jak gdyby machinalnie przez nawyknienie, lecz w osłupiałych spojrzeniach malowała się niepojęta groza tego pieniężnego dramatu.
W ciągu ostatniej półgodziny coraz bardziej szerząca się panika unosiła tłumy w bezładnym galopie ucieczki. Po bezwzględnej ufności i go-