Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/625

Ta strona została skorygowana.

— Ej, proszę pani, mniejsza tam o to! — odparł woźny, mówiąc wolno i z widoczną trudnością. — Co prawda, z samego początku w głowie mi się to zmieścić nie mogło, bo zżyłem się już z myślą że jesteśmy bogaci... Wygrywając ciągle, człowiek dostaje wreszcie takiego zawrotu głowy jak gdyby się upił. Ale mniejsza o to!... Mój Boże! pogodziłem się już z myślą, że znowu trzeba wziąć się do pracy!... Grotów byłem pracować od rana do nocy i oszczędzać na każdym kroku, aby znów zebrać trochę grosza... Ale pani nie wie, jakie nieszczęście mnie spotkało...
Dwie duże łzy stoczyły się po policzkach starca.
— Pani nic nie wie! — dodał. — Ona uciekła...
— Kto uciekł? — z najwyższem zdziwieniem spytała pani Karolina.
— Moja córka... Natalia... Małżeństwo jej się rozchwiało... gniewała się strasznie, gdy ojciec Teodora przyszedł do nas i oświadczył, że jego syn nie chciał czekać dłużej, że się żeni z córką jakiejś sklepikarki i że bierze za nią około ośmiu tysięcy franków posagu... Nie dziwię ja się, że mogła być zła widząc, że nie ma ani grosza i że zostanie na koszu... Ale czy godziło się rzucać starego ojca, który ją tak kochał! Mój Boże! przeszłej zimy jeszcze nieraz wstawałem w nocy, aby ją otulić kołdrą! Obchodziłem się bez tytuniu, ażeby ona mogła sprawić sobie ładniejszy kapelusz... starałem się zastąpić jej mat-