na panią Maugendre stokroć więcej, niżeli na jej męża.
— Ach! proszę pani — opowiadała Marcela wesoła zawsze i uśmiechnięta, pomimo tylu ciężkich przeciwności losu — nie potrafiłaby pani wyobrazić sobie, jak się moja matka zmieniła. Dawniej była taka oszczędna, gospodarna, od rana do wieczora pilnowała sług, przeglądała rachunki a w ostatnich czasach nie mówiła o niczem tylko o setkach tysięcy franków i jeszcze podburzała ojca, który, prawdę mówiąc, mniej miał odwagi i byłby z pewnością usłuchał rady wuja Chave, gdyby mama nie zawracała mu głowy pozyskaniem milionów... Z początku nabrali ochoty do spekulacyi, czytując dzienniki finansowe; ojciec pierwszy się zapalił tak dalece, że zaczął grać na giełdzie pokryjomu, ale potem kiedy mama, która z początku brzydziła się spekulacyą i dokuczała ojcu, sama się wzięła do tego, wszystko przepadło. Czy to być może, aby chęć zysku mogła zmienić do tego stopnia najuczciwszych ludzi?
— A gdyby pani była widziała spokój wuja podczas tych wszystkich katastrof! — z uśmiechem wtrącił Jordan, którego rozśmieszyła uczyniona przez żonę wzmianka o kapitanie Chave. — On to już oddawna przepowiadał, więc teraz uśmiechał się tylko tryumfująco... Ani jednego dnia nie zaniechał drobnej spekulacyi na gotówkę, zadawalniając się zyskiem piętnastu lub dwudziestu franków i ciesząc się z nich jak dobry
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/631
Ta strona została przepisana.