urzędnik, który spełnił sumiennie wszystko, co do niego należało. Naokoło niego ludzie tracili i zyskiwali miliony, olbrzymie fortuny tworzyły się lub upadały co godzina prawie, złoto lało się pełnemi wiadrami wpośród huku piorunów a on tymczasem, nie gorączkując się nigdy, zbierał drobne zyski, zarabiał na to, aby mieć czem zapłacić za małe swoje grzeszki... O! sprytny to gracz! z pewnością ładne dziewczęta z ulicy Nollet dotąd dostają od niego ciasteczka i cukierki!
Żartobliwa ta i dowcipna aluzya do słabostki kapitana rozweseliła wreszcie obie kobiety. Ale wesołość ta nie trwała długo, natychmiast bowiem stanęło im znów w myśli smutne położenie Maugendre’ów.
— Niestety! — odezwała się pani Karolina — nie przypuszczam, aby rodzice pani odzyskali cokolwiek za swoje akcye... Zdaje mi się, że wszystko skończyło się bezpowrotnie. Akcye stoją teraz po trzydzieści franków a kto wie, czy za parę dni nie spadną na dwadzieścia lub może na dziesięć franków... Biedni ludzie! cóż się z nimi stanie na stare lata?.. Przyzwyczaili się już do dostatku...
— Ha! trzeba będzie zająć się nimi — spokojnie odrzekł Jordan. — Co prawda, nie dorobiliśmy się jeszcze wielkiego majątku, ale zaczyna nam się powodzić jako tako i nie pozwolimy przecież na to, aby ich na bruk wyrzucono.
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/632
Ta strona została skorygowana.