Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/65

Ta strona została przepisana.

przekonania Zygmunta dodał jeszcze z uśmiechem: — Kiedyż kopniecie to nogą i z ziemią zrównacie!..
Zygmunt wzruszył ramionami.
— Po co mielibyśmy się trudzić? Czyż sami nie zjadacie się nawzajem?
Powoli, ożywiając się, zaczął rozwodzić się szeroko nad przedmiotem, zaprzątającym wyłącznie myśli jego. Z zapałem nowonawróconego apostoła przy każdej sposobności rozwijał szczegółowo swój system.
— Tak, tak! wy pracujecie dla nas, sami o tem nie wiedząc. Jest was tam kilku przywłaszczycieli, którzy wydziedziczacie całą masę ludu, ale nasycicie się kiedyś a wtedy my wam odbierzemy spuściznę... Wszelkie nagromadzenie bogactw, wszelka centralizacya prowadzi do kolektywizmu. Dajecie nam praktyczne wskazówki tak samo jak wielka własność pochłaniająca małe kawałki ziemi, jak wielka produkcya pożerająca dobrych rzemieślników, jak wielkie domy kredytowe i magazyny zabijające wszelką konkurencyę a wznoszące się kosztem upadku małych banków i sklepów — stanowią drogę, która powoli, ale niechybnie prowadzi społeczeństwo na nowe tory. Czekamy tylko chwili, w której wszystko runie, w której ujawnią się ohydne następstwa obecnego sposobu wytwarzania. Wtedy ciż sami mieszczanie i wieśniacy staną po naszej stronie.