szczegółowo wszystkie te fakty, które panna Leonida opowiedziała pani.
— Panie, pan tego nie zrobisz! to ohydny wyzysk!
— Daruje pani, ale zrobię to najniezawodniej. Interes jest interesem, na to nie ma żadnej rady.
Bezgraniczne zniechęcenie i znużenie ogarnęło teraz hrabinę. Ostatnia duma, która podtrzymywała ją dotychczas, padła pokonaną; nieszczęśliwa kobieta nie miała już sił do walki, ani do energicznej obrony. Błagalnie złożywszy ręce, zaczęła mówić urywanym głosem:
— Czyż pan nie widzisz, w jakiem jesteśmy położeniu?.. Niechże pan rozejrzy się po tym pokoju!... Straciłyśmy wszystko!... wszystko!.. jutro nie będziemy miały czem zaspokoić głodu!... Na miłość Boską, zkądże ja wezmę tyle pieniędzy? Dziesięć tysięcy franków!
Na ustach Buscha zajaśniał uśmiech człowieka przywykłego do wydzierania ostatniego grosza zrujnowanym.
— O! takie damy, jak pani hrabina, mogą zawsze znaleźć jakieś źródło dochodu... Przeszukawszy dobrze, znajdzie się coś z pewnością.
Już od kilku minut spoglądał on ukradkiem na stojącą na kominku szkatułkę z kosztownościami, którą hrabina pozostawiła tam rano, wyjmując rzeczy z jednego z kufrów. Z instynktowną przenikliwością, jakiej nabiera się długoletnią wprawą, lichwiarz odgadł, że niezawodnie muszą
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/673
Ta strona została skorygowana.