Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/688

Ta strona została przepisana.

zaszły łzami. Czyż miała prawo narzucać swą wolę niewinnym tym istotom życia nieznającym?... Czyż one mogły odczuć jej gniew, oburzenie i krzywdę, jakiej ona zaznała? Czyż Saccard nie był istotnie ich dobrodziejem?... Wszak on to przyczynił się w znacznej mierze do utworzenia tego zakładu i co miesiąc przysyłał dzieciom zabawki? Głęboki niepokój ją ogarnął, w zestawieniu tych sprzeczności znalazła nowy dowód potwierdzający tę prawdę, że żadnego człowieka bezwzględnie potępiać nie należy, jeżeli pośród mnóstwa złego, jakie dokonał, uczynił też cokolwiek dobrego. Wyszła zatem w milczeniu, podczas gdy dziewczęta na nowo modlitwę swoją rozpoczynały... wyszła, unosząc w uszach dźwięki tych anielskich głosików, wzywających błogosławieństwa niebios dla człowieka, który tyle katastrof sprowadził, którego ręka naokół siała zniszczenie.
Wysiadłszy z dorożki przed gmachem więzienia Conciergerie, pani Karolina spostrzegła, że z powodu nadmiaru wzruszeń zapomniała zabrać z domu wiązanki gwoździków przygotowanej dla brata. Nie chcąc pozbawiać brata kwiatów, które namiętnie lubił, kupiła bukiecik róż od siedzącej nieopodal przekupki. Hamelin uśmiechnął się, gdy mu opowiadała o swem roztargnieniu. Tego dnia zastała go niezwykle smutnym Przez pierwszych kilka tygodni pobytu w więzieniu nie mógł on uwierzyć, aby sędziowie mogli mu po-