nań kary niebios, śmierci w opuszczeniu i ludzkiej pogardzie! Teraz z wszystkich tych uczuć pozostała tylko nienawiść złego i boleść nad jego cierpieniem. Obcując z nim, uległa znów wcielonej w niego sile tajemniczej i nieprzerwanie działającej — uległa bez oporu, jak gdyby on był uosobieniem jednej z tych potęg natury, bez których życie istnieć nie może. A jeżeli to było li tylko słabością kobiecego serca, ona poddawała się jej z rozkoszą, przejęta uczuciem cierpiącego macierzyństwa i gorącem pragnieniem przywiązania, które dawniej już sprawiły, że wbrew rozumowi i doświadczeniu pokochała tego człowieka, nie mogąc żywić dlań szacunku.
— Dosyć już tego! — powtarzała raz po raz, nie przestając ściskać rąk jego w swoich dłoniach. — Czyż nie możesz pan uspokoić się i odpocząć nareszcie?
A gdy on wspiął się na palce, by dotknąć ustami siwych jej włosów, które bujnemi splotami wiły się na skroniach, ona powstrzymała go i z rozpaczliwie smutnym lecz nieugiętym wyrazem twarzy, dodała:
— Nie! nie!... pomiędzy nami wszystko już skończone!... skończone na zawsze! Cieszę się, że po raz ostatni widziałam pana, abyśmy żalu do siebie nie zachowali... Żegnam pana!
Odchodząc, widziała jak Saccard stał przy stole widocznie ostatniem tem pożegnaniem wzruszony. Pomimo tego jednak machinalnie układał
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/708
Ta strona została przepisana.