jeszcze dzikim i zamarłym... Następnie nawijać zaczęła na walec duże arkusze papieru, przedstawiające plany, niwelacyę i szkice dróg żelaznych z Brussy do Bajrutu przez Angorę i Alep. Bezwątpienia wiele lat jeszcze upłynąć musi, zanim linie szyn przerżną wązką dolinę Taurusu, ale i tam także prąd życia już napływa, w dawnej kolebce rodu ludzkiego kiełkuje zasiew nowego zastępu pracowników, a niebawem postęp nader obfite wyda plony pod ciepłem tem niebem, w świetle gorących słońca promieni... Nie jest że to odrodzenie się świata i niczem niewstrzymany pochód ludzkości wytrwale do szczęścia dążącej? Wreszcie pani Karolina związała sznurkiem cały zwój planów i rysunków. Brat oczekujący na nią w Rzymie, gdzie oboje mieli rozpocząć nowe życie, zalecał jej był usilnie przed wyjazdem, aby zapakowała starannie wszystkie papiery. Gdy zawiązywała ostatni węzeł, przyszedł jej na myśl Saccard, który bawiąc w Holandyi, przemyśliwał już podobno nad rozpoczęciem nowego przedsiębiorstwa, mającego na celu osuszanie bagien za pomocą nader skomplikowanego systemu kanałów. Tak! Saccard miał słuszność: pieniądz-niszczyciel jest istotnie dotychczas nawozem, pod którym kiełkuje ludzkość przyszłości, ale zarazem jest on fermentem wszystkich objawów życia społecznego, gruntem niezbędnie potrzebnym do wielkich prac, ułatwiających byt jednostki... Ach! teraz nareszcie ona wszystko
Strona:PL Zola - Pieniądz.djvu/727
Ta strona została przepisana.